Archiwum 07 lipca 2004


lip 07 2004 pragnienie nieosiągalnego
Komentarze: 5

Zastanawiałam się nad tym wszystkim....i wiem ,że powinnam cieszyć się szczęściem tej dugiej osoby...lecz z wielkim trudem mi to przychodzi. Bo gdzie jest to moje szczęście? Nie potrafie go odnaleźć....mam te małe przyjemne radości...ale marze o wielkim , prawdziwym szczęściu..nie tylko o małej namiastce....i to boli..na prawde boli ,gdy widze że rte szczęście było tak bliski , już je czułam...mogłam dotknąć dłonią....i odeszło.....w nicość...i nie zostało nic.....

Tak bardzo bym chciała...a wiem że nigdy nie dostane...że nie będzie mi dane.... czy to jest jakaś kara?  dlaczego...? Wśród mroków nocy jestem samotna...wśród szeptów codzienności jestem sama....nauczyłam się z tym żyć ,lecz niekiedy brakuje mi tej bliskiej duszy..ciepłego serca...brakuje....i wtedy mam ochote krzyczeć , rzucić to wszystko..bo wiem ,że nigdy..nigdy ten płomien nie będzie się palił dla mnie....ja moge tylko patrzeć...jak spala się dla innej....czy ona to docenia? nie wiem....Boże...tak mi ciężko na duszy..

istari_nienor : :